marek.w marek.w
989
BLOG

Europa zdała ważny egzamin

marek.w marek.w UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 35


 Znów się potwierdza teza, iż Prezes Kaczyński, tak sprawny w rozgrywkach krajowych, na arenie międzynarodowej okazuje się zaskakująco bezradny. Co gorsza, nie ma nikogo, kto by potrafił wytłumaczyć mu zawiłości europejskiej polityki. Najważniejszym zaś błędem Prezesa było przegapienie  samego sensu  wydarzeń w Paryżu.  Otóż sam Tusk i jego kandydatura była w gruncie rzeczy sprawą drugorzędną! Natomiast zasadniczą próba zaskakującego uderzenia w plecy unijnych polityków przy wykorzystaniu człowieka z samego jądra brukselskich Decydentów, czyli Saryusza-Wolskiego. Celem operacji był sabotaż unijnych ustaleń poprzez wbicia klina w  szeregi szefów państw i wyłuskanie choć kilku gotowych na porzucenie kandydatury Tuska. Prezes jednak się nie zorientował, że w ten sposób  postawił władze Unii w obliczu niezwykle poważnego testu ich umiejętności i zdolności do wspólnego działania. 
 
W bieżącym roku Władze Unii staja wobec szeregu niezwykle poważnych wyzwań, jak rozgrywki Putina czy Erdogana, zaskakujące działania Trumpa i jego gabinetu w sprawach gospodarczych czy coraz większe zagrożenie ze strony rozpadających się społeczeństw Islamu na Bliskim Wschodzie. Od dawna ostrzegam, że obecne kłopoty z Muzułmanami to dopiero początek problemu, właśnie ukazała sie wiadomość o oczekiwanej największej po II w.św. katastrofie humanitarnej na Bliskim Wschodzie, która grozi dosłownie milionami ofiar śmiertelnych z głodu. Jeśli te wieści okażą się prawdziwe, to obecna wojenka domowa w Syrii to "mały pikuś". A wiadomo, gdzie mogą uciekać ludzkie masy  przed widmem głodowej śmierci...
Dlatego też kryzys wywołany znienacka przez Prezesa stał się rodzajem  próby generalnej odporności Elit Europejskich na stress. Oblanie jej oznaczałoby poddanie gry,   ponieważ przy tamtych siłach pojedynczy człowiek, nawet z drygiem do kombinacji politycznych nie jest żadnym przeciwnikiem.

Władze unijne dobrze to zrozumiały, dlatego potraktowały cała operację priorytetowo. Stąd zdyscyplinowanie wszystkich szefów państw, w tym Orbana, stąd zablokowanie przyjazdu na Konferencję Saryusza, w końcu oficjalnie zgłoszonego przez państwo, członka Unii, na kandydata. Stąd też przyjęty sposób  głosowania nie ZA, a PRZECIW jedynemu kandydatowi, czyli Tuskowi.  Po prostu o wiele łatwiej jest nie podnieść rękę, niż podnieść. 
Wszystkie te nieczyste chwyty miały ułatwić pokazanie wizerunkowej jedności Unii -" silnej, zwartej i gotowej", co się pięknie udało. Para wysłanników Prezesa była na z góry przegranej pozycji, nawet gdyby potrafili lobbować swoje racje bez porównania lepiej, to przypominało raczej zderzenie z betonową ścianą.

Przegrana konfrontacja przynosi zazwyczaj szereg ofiar. Dla samego Kaczyńskiego jest to pierwsza klęska od 2 lat i to znów z Tuskiem ( pośrednio) na dokładkę w kompromitującym stylu. Premier i szef MSZ co prawda nie mają żadnego znaczenia, jednak inna strata jest dla Nas o wiele większa - oczywiście chodzi o Saryusza-Wolskiego. Przy okazji -  zupełnie nie rozumiem decyzji Saryusza!
Saryuszowie-Wolscy herbu Jelita ( nadanego im w XIV w) wystawiali poczty husarii choćby do Bitwy po Wiedniem, sam Saryusz wielce się zasłużył dla Ojczyzny wprowadzając ją do Unii, stał sie też najlepszym w Polsce specjalistą od spraw unijnych. Przyniosło mu to nie tylko powszechny prestiż w Polsce i w Europie, ale i wysokie godności, jak wiceprzewodniczącego frakcji Ludowej, czyli najsilniejszej w Europarlamencie.
Musiał zdawać sobie sprawę, że uderzając za namową Prezesa w jedność władzy w Unii w tak trudnym momencie,  straci całą zbudowaną przez ćwierćwiecze pozycję.  Na efekty nie musiał długo czekać - od razu usunięto go z frakcji Ludowej, natomiast premier Belgii zagadnięty o Saryusza odpowiedział : "nie znam człowieka", choć oczywiście dobrze go znał. Z początku pomyślałem , że była to forma dyplomatycznej obelgi, ale było to coś o wiele gorszego. W ten sposób posłano sygnał, że na Saryusza wydano wyrok  Anatemy  a Wywołaniec stracił wszelkie wpływy na brukselskich salonach władzy.

Znałem od lat p. Saryusza i sporo z nim rozmawiałem, przy czym każda rozmowa miała dla mnie wielką wagę. Zgoda, wszyscy go znający przyznają, że bywał delikatnie mówiąc trudny, jednak cieszył się zasłużonym szacunkiem, a umysł miał jak brzytwa! Tym bardziej nie rozumiem, jak mógł dać się "wkręcić" w tak ryzykowną aferę i jaki zysk mógł przeważyć nad oczywistymi stratami. Dziwię się też, dlaczego taki znawca tematu nie potrafił ostrzec Prezesa przed podjęciem gry na całkowicie błędnych założeniach.

Cały przedstawiony wyżej tekst stanowi analizę jednej z dwóch możliwych odpowiedzi na pytanie  - dlaczego właściwie Prezes Kaczyński podjął tak ryzykowną i z góry przegrana operację?  Wynika z niej, że  dla  prywaty jednego człowieka  poświęcono polską reputację nie mówiąc o najlepszym naszym specjaliście od spraw unijnych. Na dokładkę wszelkie plany zbudowania Sojuszu Państw Europy Wschodniej, o czym sporo pisałem obecnie możemy zahibernować do lepszych czasów, a właściwie lepszych ludzi.
Jest też druga możliwość, że jednak obrażam umiejętności analityczne i polityczne Prezesa Kaczyńskiego, a  afera z blokadą wyboru Tuska nie była wcale spapraną awanturą, tylko początkiem  operacji wyprowadzenia Polski z Unii,  ale o tym wariancie wolę nawet nie myśleć.
Tylko tak się zastanawiam, czy p. Jacek Saryusz-Wolski herbu Jelita choć raz pomyślał o takiej możliwości.....
 

  

 
 
 



--

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka